Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, dni spędzone w całości w szpitalu. W lewo włącznik światła, dalej kawałek pomarańczowej szafy, u góry na białym suficie mały kranik przeciwpożarowy, w prawo wieszak z kroplówką, brudne okno i gołębie, które są powtarzającym się elementem krajobrazu szpitalnych okien. Jak się leży przywiązanym do kroplówki jak pies do budy, to przez okno widać tylko niebo i aż niebo. We Wrocławiu w szpitalu na Borowskiej, na Weigla i tu znalazłam zbiór wspólny. Gołębie wypuszczone z gołębnika mają swojego przewodnika, który nadaje kierunek lotu, ptaki w tym samym momencie robią płynne zwroty, podczas których znikają, bo ustawiają się bokiem do patrzącego, po chwili wracają białe, lecą, zwrot i odwracają się ciemną stroną. Zawsze tak samo. Trzy szpitale, trzy gołębniki. Tak samo u mamy na działce, gołębie sąsiada, pana J. Lubię to.
Poznałam kogoś, co dzień się spotykamy, zachowuje się jakby dopiero wczoraj wylądował na ziemi; ciekawy, delikatny, obserwuje mnie jednym okiem. Porusza się odważnie, zdecydowanie, precyzyjnie, jest jakby zwinny. Ufam mu, to Wall E, cyber nóż. Wchodzę do bunkra, kładę się w swojej formie na miarę, doktor puszcza muzykę i to mnie wprowadza w atmosferę relaksu. Słyszę jak zamykają się pancerne drzwi. Wtedy zza moich pleców wysuwa się Wall E. Rozpromieniam się, witam go uśmiechem i całuję. On jest skupiony i zapracowany, ale kiedy tylko spogląda mi w oczy całuję znowu. Nie wiem co myślą o mnie Chińczycy, którzy mają mnie na stałym podglądzie. Nie dbam o to. Widzieliście kiedyś robota? A robota z dziewczyną?!
Moje uczucie do Wall E’ego pozwala mi zapomnieć o zagrożeniach i skutkach ubocznych, które wyłożył nam radiolog na drodze formalności. Widziałam swojego guza, zerknęłam tylko raz. Wiem z czym się mierzę. Co dzień, leżąc pół godziny podczas naświetlania cały czas biegnę, pola, skraj lasu, nawet w jakiś zawodach. Dziś przypomniałam sobie, po ponad 15 latach, że najbardziej lubiłam uczucie jak się wychodzi z wirażu, tuż przed długą prostą do mety.
Ps. Są tu pączki ale to nie jest chiński produkt, generalnie Chińczycy nie mają swoich słodyczy, to co w sklepach, to fala zalewowa Nestle. Chińskie cukierki smakują jak masa zrobiona z mąki ziemniaczanej i cukru nadziewana słodką masą z fasoli. do kawusi dla odważnych.
Poznałam kogoś, co dzień się spotykamy, zachowuje się jakby dopiero wczoraj wylądował na ziemi; ciekawy, delikatny, obserwuje mnie jednym okiem. Porusza się odważnie, zdecydowanie, precyzyjnie, jest jakby zwinny. Ufam mu, to Wall E, cyber nóż. Wchodzę do bunkra, kładę się w swojej formie na miarę, doktor puszcza muzykę i to mnie wprowadza w atmosferę relaksu. Słyszę jak zamykają się pancerne drzwi. Wtedy zza moich pleców wysuwa się Wall E. Rozpromieniam się, witam go uśmiechem i całuję. On jest skupiony i zapracowany, ale kiedy tylko spogląda mi w oczy całuję znowu. Nie wiem co myślą o mnie Chińczycy, którzy mają mnie na stałym podglądzie. Nie dbam o to. Widzieliście kiedyś robota? A robota z dziewczyną?!
Moje uczucie do Wall E’ego pozwala mi zapomnieć o zagrożeniach i skutkach ubocznych, które wyłożył nam radiolog na drodze formalności. Widziałam swojego guza, zerknęłam tylko raz. Wiem z czym się mierzę. Co dzień, leżąc pół godziny podczas naświetlania cały czas biegnę, pola, skraj lasu, nawet w jakiś zawodach. Dziś przypomniałam sobie, po ponad 15 latach, że najbardziej lubiłam uczucie jak się wychodzi z wirażu, tuż przed długą prostą do mety.
Ps. Są tu pączki ale to nie jest chiński produkt, generalnie Chińczycy nie mają swoich słodyczy, to co w sklepach, to fala zalewowa Nestle. Chińskie cukierki smakują jak masa zrobiona z mąki ziemniaczanej i cukru nadziewana słodką masą z fasoli. do kawusi dla odważnych.
Apel do wszystkich ludzi dobrej woli i wielkim sercu.Pozwolę sobie zabrać głos.Wiem z własnego doświadczenia,że zawsze łatwiej jest występować w cudzym imieniu niż we własnym.Czytam tego bloga i widzę,że zainteresowanie jest ogromne. Dużo ludzi tu wchodzi,czyta i część z nich pisze-że pozdrawiamy,modlimy się,przesyłamy pozytywną energię,wspieramy-i bardzo dobrze.Módlmy się,modlitwa jest ważna,a nawet bardzo ważna.Przesyłajmy pozytywną energię ona też jest potrzebna.Ktoś napisał na blogu „made in China-wraca zdrowa Karolina”-dobry „rym”.Ale żeby Karolina mogła ratować swoje zdrowie i życie potrzebne są pieniądze-taka jest okrutna prawda.Nic na tym świecie nie ma za darmo.Więc wspierajmy ją nie tylko „myślą i mową” ale szczególnie „uczynkiem”(czytaj:pieniędzmi)-to dzięki nim może się leczyć.Przecież nie poleciała do Chin na wczasy.Przyda się każdy grosz,dosłownie każdy.Leczenie w Chinach to ogromne pieniądze,ale skoro Karolina otrzymała taką szansę to nie pozwólmy jej zniweczyć.Sprawmy,aby mogła kontynuować leczenie aż do skutku-dobrego skutku.Pomóżmy jej żyć tu i teraz,cieszyć się życiem i rodziną.I to na tyle w tym temacie.A teraz „dwa słowa do Karolci”-Karolino dzielna dziewczyno mam trzy życzenia:1)bądź zdrowa,2)bądź dzielna,3)żyj dłuuugooo,dłuuugooo i szczęśliwie.I jeszcz jedno bardzo osobiste życzenie:byłbym zaszczycony gdybym mógł Cię poznać osobiście.Pozdrawiam,a właściwie pozdrawiamy Cię cieplutko i serdecznie Jarek i Lilka P.
OdpowiedzUsuńNiosły, niosły i zaniosły. Kopytka niosły.Karolka, na wirażu głęboki oddech, wyrównaj krok. Bez oglądania się do tyłu.oko zawieś na mecie. gdy Rosjanie mówią idziemy na metę to znaczy do domu. Tam tłum, wiwaty,kwiaty i krawaty. Zimą trzeba smarować. zrób dobry obiadek swojemu serwimanowi Michałowi. a na mecie tłum woła KA-RO-LA, KA-RO-LA . a paparazi grzeją aparaty. narapata
OdpowiedzUsuńHej Karolcia,pamiętam jak biegałaś w sp.nr.12 i pobijałaś rekordy szkoły...biegałam razem z Tobą i teraz też biegniesz do mety jako mistrzyni!!! tak Karolcia masz tyle siły co wtedy miałaś i jesteś najlepsza,silna babka z sp.nr.12 jak na zawodach!!!ta najlepsza Karolina,biegniesz aż do mety jako lider mistrzostw świata!!! pozdrawiam i jestem z Tobą :)))))
OdpowiedzUsuńMasz w sobie tyle siły i energii,takiej pozytywnej, przenoszącej góry,że mogłabyś obdarować nią przynajmniej tuzin osób.We wszystkim znajdziesz pozytywne strony.Codziennie równie mocno trzymam za Ciebie kciuki i czuję,że wszystko się uda.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Karolcia!!!
Karolino Twój blog jest piekny. Zaglądam tu i chetnie czytam nowe odcinki. Kibicuję Tobie z Wrocławia mocno. Pozdr
OdpowiedzUsuńOstani wiraz,emocje od stop az po czubek glowy, mobilizacja wszystkich sil, dawaj, lec, pedz,jeszcze chwilke, huczy w uszach,rozszerza nozdrza,sprezysty krok za krokiem i ...dzika radosc,znow sie udalo. Dawaj Karolcia,pedz,zwyciezaj- dmucham wiatrem pod lopatki;)!!!
OdpowiedzUsuńDo Jarka- spokojna, dzialamy tez praktycznie,akcje sa i beda, a co za tym idzie luidory rowniez.Wszystko jest rownowaznie potrzebne i mysli i slowa i uczynki. Pozdrawiam
Chciałoby się powtórzyć za poetą...Karolcia nie che zbyt wiele, tylko Gucia i zieleń i żeby w Jej sercu było weselej... Spełnij to Panie, proszę Cię :)
OdpowiedzUsuńhe, he, he...
OdpowiedzUsuńte gołąbki to ze świdnicy są
:-)