Przeczytałam dziś komentarze do wpisu sajber najfi i to jest odpowiedż.
Konstanty Ildefons Gałczyński „Mali pomocnicy”.
Izbę sprzątnąć, rękawicę wełnianą zacerować dużą igłą do cerowania,
drzewa przynieść, wody napompować, to są nasze drobne zadania;
czasem zakładka od książki przepadnie — to my liść podajemy lub kłos żyta,
żeby wiedział, gdzie przerwał czytanie ten, który czyta.
Czasem ktoś zachoruje w środku zimy, to my jemu lekarstwa przynosimy,
opowiadamy, że mróz, że wicher nad rzeką, lecz że wiosna już niedaleko,
i choremu rozpalamy w piecu, żeby, patrząc na ogień, samotności nie czuł.
A gdy sąsiad z ciężkim tobołkiem wchodzi do bramy, to my się do niego uśmiechamy i pomagamy.
Raz dziecku zabawka wpadła pod autobus, myśmy ją wyciągnęli spod kół,
tego motyla na kółkach, żeby znowu berbeć dobrze się czuł.
A to było na wiosnę. Uśmiechał się milicjant, uśmiechała się cala ulica.
Tak właśnie to sobie wyobrażam. Pod moją nieobecność, w mojej izbie mali pomocnicy pracują jak w mrowisku, od dnia w którym poprosiłam o pomoc na najwyższych obrotach. Jeden przesyła ulotkę, drugi pisze wzmacniającą wiadomość, ktoś otwiera portfel, inni organizują koncert, bal, warsztaty, czy spotkanie z mediami. Widzę i słyszę co się w tej mojej skromnej izbie wyprawia, serce mocniej bije, jestem wciąż wzruszona hojnością ludzkich serc. Moja wdzięczność dawno podbiła zenit i podąża jeszcze dalej i wyżej. Słowo dziękuję wydaje się już zbyt małym środkiem wyrazu. Radość z pomocy jaką otrzymuję od rodziny przyjaciół i wszystkich znajomych i nieznajomych jest czymś co mnie wypełnia po brzegi nadzieją , to moje paliwo każdego dnia.
Dziękuję.
Pieniądze które zbieramy są jakąś sumą w kosmosie, która ma swoją funkcję, nadaną przez każdego darczyńcę, pomoc bliźniemu. Po za realną mocą jaką niesie ze sobą pieniądz podczas mojego leczenia za granicą, czuję jeszcze coś większego, co dociera do mnie każdego dnia, to jest siła dobra jaką niesie mi każdy z Was. To dla mnie rzecz niezwykła, jestem daleko ale świadoma Waszej obecności, wdzięczna i wzruszona jeszce raz dziękuję.
Konstanty Ildefons Gałczyński „Mali pomocnicy”.
Izbę sprzątnąć, rękawicę wełnianą zacerować dużą igłą do cerowania,
drzewa przynieść, wody napompować, to są nasze drobne zadania;
czasem zakładka od książki przepadnie — to my liść podajemy lub kłos żyta,
żeby wiedział, gdzie przerwał czytanie ten, który czyta.
Czasem ktoś zachoruje w środku zimy, to my jemu lekarstwa przynosimy,
opowiadamy, że mróz, że wicher nad rzeką, lecz że wiosna już niedaleko,
i choremu rozpalamy w piecu, żeby, patrząc na ogień, samotności nie czuł.
A gdy sąsiad z ciężkim tobołkiem wchodzi do bramy, to my się do niego uśmiechamy i pomagamy.
Raz dziecku zabawka wpadła pod autobus, myśmy ją wyciągnęli spod kół,
tego motyla na kółkach, żeby znowu berbeć dobrze się czuł.
A to było na wiosnę. Uśmiechał się milicjant, uśmiechała się cala ulica.
Tak właśnie to sobie wyobrażam. Pod moją nieobecność, w mojej izbie mali pomocnicy pracują jak w mrowisku, od dnia w którym poprosiłam o pomoc na najwyższych obrotach. Jeden przesyła ulotkę, drugi pisze wzmacniającą wiadomość, ktoś otwiera portfel, inni organizują koncert, bal, warsztaty, czy spotkanie z mediami. Widzę i słyszę co się w tej mojej skromnej izbie wyprawia, serce mocniej bije, jestem wciąż wzruszona hojnością ludzkich serc. Moja wdzięczność dawno podbiła zenit i podąża jeszcze dalej i wyżej. Słowo dziękuję wydaje się już zbyt małym środkiem wyrazu. Radość z pomocy jaką otrzymuję od rodziny przyjaciół i wszystkich znajomych i nieznajomych jest czymś co mnie wypełnia po brzegi nadzieją , to moje paliwo każdego dnia.
Dziękuję.
Pieniądze które zbieramy są jakąś sumą w kosmosie, która ma swoją funkcję, nadaną przez każdego darczyńcę, pomoc bliźniemu. Po za realną mocą jaką niesie ze sobą pieniądz podczas mojego leczenia za granicą, czuję jeszcze coś większego, co dociera do mnie każdego dnia, to jest siła dobra jaką niesie mi każdy z Was. To dla mnie rzecz niezwykła, jestem daleko ale świadoma Waszej obecności, wdzięczna i wzruszona jeszce raz dziękuję.
Z wielkim wzruszeniem przypomniałam sobie ten wierszyk Ildefonsa. Pamięcią wróciłam do lat dziecięcych. Nie sposób Karolciu nie iść za Tobą i nie myśleć o Tobie. Dzięki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo, bardzo ciepło.
"Dopiero w samym środku zimy przekonałem się, że noszę w sobie niepokonane lato."
OdpowiedzUsuńJesteś WIELKA!
pozdrawiam
Praca na zapleczu technicznym wre. Mali pomocnicy uwijają się jak w mrowisku. Cisza w eterze. Stacja kosmiczna "rakwspak". Tutaj paliwem jest miłość, więc się nie wyczerpuje. Tankuję. Oprócz tego w dalszą drogę ze sobą zabieram wspomnienie widoku mostu wiary i nadziei łączącego ludzi na dwóch odległych kontynentach, setki ludzi, tysiące? A do tego pamiątkowe zdjęcie izby zrobione niepokonanym latem w samym środku zimy. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńKarolinko, pięknie piszesz, otwierasz ludzkie serca i dajesz nam wszystkim tak wiele pozytywnej energii, że aż dech zapiera. To Ty nas wspierasz swoją siłą, mądrością i wrażliwością. Jednoczysz ludzi we wspólnym działaniu, w tym że każdy próbuje dać z siebie to co najlepsze i wiem, że nie są to tylko słowa, nie umniejszając ich olbrzymiej wagi i znaczenia.
OdpowiedzUsuńMy wszyscy stanowimy Twoją wielką blogową rodzinę i jak to w rodzinie działajmy ile sił, możliwości i środków, a że potrzeby są ogromne to tylko zwielokratniajmy swoje wysiłki.
Wielka mądrość i siła drzemie w tobie Karolcia och! wielka. Z całych kosmicznych sił wierze, że meta jest już tuż tuż i że staniesz na podium ze swoim Gustawem i Tadziem przyodziani w niekończące się szczęście, kwitnącą miłość i promieniujace zdrowie. Pozdrawiam. Spełnienia marzeń tych przyziemnych i tych kosmicznych . Wytrwasz karolka bo człowieka tak nietuzinkowego potrzebuje twoje zaplecze i reszta świata.
OdpowiedzUsuńTy nam wracaj szybko bo musisz nam dodać tej swojej pozytywnej energii, żeby wszystko w tej izbie było na tip top. Zresztą hasło "made in china zdrowa dziewczyna" jest już chyba raczej na czasie co nie ;-)
OdpowiedzUsuńZ wielką przyjemnością czytam bloga...łapie sie na tym że myślę nawet wtedy kiedy kompa brak....na wyjeździe, w pracy, podczas śniadania...
OdpowiedzUsuńpiję poranną kawe i myślę co słychać u dzielnej dziewczyny....
sprawia mi to naturalną frajdę...
i jeszcze jedno....nigdy nie sprawiło mi tyle radości wypełnianie PITka na szczytny cel...polecam!:-)))