Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

zbyt entuzjastycznie o Szymborskiej

Mój kolega poezje czyta w toalecie. Podarował mi znajomość z Krystyną Miłobędzką, B. Zadurą. Przyjęłam, oblizałam dobrym smakiem, mam to. Mój poeta centralny, wiadomo, pod skórą zawsze, Gałczyński. Jest jeszcze ulubiony Białoszewski i dalej dalej Urszula Kozioł. Szalenie się nie interesuję tą poezją, ale lubię ją jak skurczybyk. Czytam z wrażeniem, że coś rozwiązuję. Detektyw następujących po sobie słów, znaczeń. Może jednak uniknę nieudolnej, żeby nie rzec idiotycznej definicji poezji. Jak ja się boję, wstydzę, banalności w którą i tak wpadam. No i co z tego? Szymborska. Przyznać się, czy nie? Pierwszy raz sięgam. Może było w koło niej za dużo szumu, a ja prawie zawsze pod prąd chciałam, sama coś znaleźć. I znalazłam inną noblistkę zanim nią została, jak karmiłam Gustawa piersią w 2009 roku. Dumnam ze swojego nosa, Herty i Syna. Polecam jak psu kość. Koniecznie od „ Lis już wtedy był myśliwym”. Herta Muller. Szymborska we czwartek, sama weszła, wcisnęła się w myśl, dłonie. Zadrżałam...

przynudzę

Syn na basenie. Usiadłam by napisać entuzjastycznie o Szymborskiej, ale to chyba jutro. Teraz chciałabym oficjalnie coś wyrzygać. Zaczynam. Dla Gustawa to już noc, kiedy wyruszam na lampy, podgrzać kość krzyżową. Dla mnie to jakieś wejście w film. 20.00, puste szpitalne korytarze, podłoga cicha, ale z większym echem. Drzwi tych popołudniowych, otwieranych, zamykanych, otwieranych, zamykanych, otwieranych, zamykanych gabinetów, pokojów zamknięte i nikt nas nie mija. Powoli przesuwam się do przodu, ugniatam i napieram na ramię mojego Troskliwego Prowadzącego. Ciało czuję jako cielsko, coraz cięższe, coraz większy bezwład nóg, coraz wolniejjjjj, coraz silniejsze emocje w każdym kroku, podczas którego chce zachować jak najwięcej samodzielności, a samodzielność w tym kroku jest jak milimetr. Podchodzimy pod fioletowy Clinac, tak powiedziała pani doktor, fioletowy Clinac. Urządzenie do spalania komórek, które ma mi pomóc w bólu, które ma spowodować, że będę mogła zmienić bok i spać te...

druty, szydło i mgła

Jest ciepło, wychodzę i czuję jakby powietrze mnie ubierało. Chmury nisko nad głową. Podoba mi się. Najbardziej bezwiatr i ciepło z kolorów liści z mgły z ulicy parującej, nie wiem skąd to ciepło. Dziś pożegnanie ze śliwkami, jeszcze raz doczłapałam się po dwa kilo, przed zimą, za jedyne 9.80 zł kilo! Szaleństwo jesieni. Człapię coraz ciężej. Oooooj ciężej, napełniam komórki nowotworowe nocą światłem i odsuwam od rdzenia kręgowego, od mojego L5. Ucisk jest mocny, nie puszcza, wstaję z łózka i łapię niewidoczną prostą, próbuję utrzymać pion i szeptam sobie, potrafisz…, bez podpórki ani ruszę. Nieraz z ciemności Mój Inżynier sennie wyciąga dłoń i jak koń swój wóz prowadzi przez cichy przedpokój do łazienki, potem dalej śpi, a ja sobie myślę o kolorach szalików dla Nich. Niegrzecznie powiem, że szkoda mi czasu na pisanie, wciąga mnie wełna, każda minuta to centymetry szalików. Syn już ma swój, zrobiony na szydle, jeszcze dla męża na drutach. Ja tez będę miała i synowi jeszcze jeden na dru...

sobota urodziny kota

lubie noc kuchnia cisza każdy dżwięk osobno odchodzi w przestrzeń zwiększona słyszalność erly grey i ciastka z miodem, robię sobie markizy dlaczego markizy? zaraz coś zgoogluje: - ciastko - tytuł aryatokratyczny - daszek nad wystawą. no nie satysfakcjonuje mnie ta odpowiedż panie google. a jeszcze orzechy i ich obieranie ze skórki i to, że tylko przez chwilę będą mokre świeże, soczyste i chrupiące!!! dziadek patrzy jak pieczołowicie odzieram małe mózgi z ich jasnobrazowych pofałdowanych ciałek : nie lepiej poczekać aż wyschną? jak to zatrzymać! pamietać. pamiętać, pamiętać, pamiętać, tymczasowość jest nasza. ta pamięć rzeczy mniej ważnych jest mimo woli, dryfująca w pofałdowaniach orzechowych mózgów. pamiętam tyle rzeczy mało ważnych, więcej niż tych co trzeba. kto przez lata pamięta prędkość z jaką porusza się kret w swych korytarzach? i ile ziemi za jedym razem może przesunąć swoją małą różową łapka? Maja kto?!!!! noc jest od spania. ciastka zjedzone. herbata już w pamięci.

rehabilitacja dzien 9

Zniknęłam, pochłonął mnie szalik Gustawa. Szydło, wełna, motanie. Pajęczarka wije sieci. Odkryłam tajemnicę czerwonego dębu, zza okna masażu kończyn dolnych, jedna z nich dziś przerwała masaż. Moja skóra pokryła się trądzikiem, ja nazywam to ropą i pryszczami, ale google mówi trądzik chlorowy. Trąd ten jest skutkiem ubocznym chemioterapii, ale przyjmuję go pobłażliwie, może być oznaką działania chemii. Niestety dwa tygodnie ucierania pryszczy na łydkach stały się nie do zniesienia, w obawie o stan zapalny kończyna lewa powiedziała stop. Wracając do dwóch tygodni spotkań z dębem czerwonym o żołędziach większych niż ten zwykły i gronostajowych czapkach podobnych do beretu Pata z czeskiej bajki Sąsiedzi. Do tej pory dąb był zielony i już nie jest. Tymczasowość. Dąb staje się czerwony, jak czerwień, której nie widziałam tej jesieni. Ta tymczasowość jest każdego. Tymczasem Tadek i G śpią i ja też bym chciała, ale wyśpię się jutro. Znikam, niech pochłania mnie szalik. 9 i ostatni jak na ...

rehabilitacja dzień 6

Dziś już tylko masaż. Był. Leżałam z otwartymi oczami, drzewo za oknem zmienia kolor. Jestem nadal człowiekiem. Poznaję siebie i nie wiem na ile zostawiać niewiadome. Świadomość jest czasami olśniewająca, prosta. Zwiększenie dawki sterydu spowodowało zwilczenie apetytu. Jedyna gromka radość pochodzi od Gustawa. Reszta życia toczy się pod stopami, miedzy posiłkami. Wszystkie chwile rejestruję, ale entuzjazm znikł, widzę muszki owocówki pod słońce, pod modrzewiem i są jak z bajki, jak w noc świetliki, tułają się. Widzę i nie otwiera mi się serce, patrzę. Jestem. Flustrujący jest mój repertuar zabaw z Gustawem. On potrzebuje ruchu, akcji, to wywołuje u niego śmiech, jakiego nie słyszę robiąc znaki drogowe, ciastka i inne stateczno - plastyczno - kulinarne zajęcia. Jestem zazdrosna o ten jego śmiech. Wieczorami, nie tłumacząc swojej bezradności wobec ruchu, przypominam mu, że ze mną też było ciekawie. Nie poddaję się. Sobota. Wyprowadzam w park chłopaków, uprzednio namalowawszy z Gustawe...

rehabilitacja dzień 5

Na manualnej gwoździa wbił w łopatkę, zaprotestowałam grymasem, powiedział, że to mało przyjemne miejsce. Mało? Dostatecznie dużo by mu oddać, walnąć, pod żebra na zakończenie tygodnia. Przeleżałam do końca zapatrzona w świetlika na suficie, czyli dziura z oknem i mleczną szybą, na której kiwa się cień konara drzewa, którego marki nie sposób rozpoznać. Uważam, że terapia przyniosła skutek. Odczuwam to w sposobie podnoszenia stóp nad ziemią, jest lżejszy. Procentowo nie jest to jakaś wielka poprawa, pewno jakieś 2 może 3 procent poprawy jakości chodu, ale dla mnie to dużo, że coś się zmienia, że działanie ma skutek. Równowagi nie odzyskałam, bujam się, jak bujałam, bo to pewno kwestia rdzenia.Rdzeń, też ciekawe. Rdzeń – centralna część jakiegoś przedmiotu, oś. Oś - centralna linia danego układu, główny punkt, istota czegoś. Element mechanizmu lub maszyny, służący utrzymaniu w określonym położeniu osadzonych na tej osi wirujących elementów. Moje wirujące elementy to loki, które dziś dos...

rehabilitacja dzień 4

Rehabilitacja nóg, przebiega sprawnie, przechodzę z gabinetu do gabinetu. Masaż uświadamia mi istnienie stóp. Dziś podczas ucisku środkowej podeszwy poczułam taki ból jakby ktoś mnie walnął młotkiem, pan mówi że to nerki, kolejne walnięcie to była wątroba, te uciski to refleksologia. Punkty odpowiadające w stopach za narządy. Moja refleksologia na czwartek to nerwy, wszelkie, z których jesteśmy, które są chyba najważniejsze, nie czyniąc jakiejś wielkiej analizy. Moje porażone nerwy nie dają czuć, moje uciskane korzenie nerwowe nie dają chodzić. Dołączyć do tego nerwy szargane, trzymane na wodzy, nerwy wyrażone, tłumione, wszystkie mają funkcje, te w ciele właściwie decydują o życiu? Coś takiego, jak mówię bez większej analizy, mój układ nerwowy już rozluźniony nadto. Nerwy decydują o samopoczuciu. Nerwy mają największy wpływ na życie. Już prawie zasypiam. Pisałam z sensem? Nerwobóle, wszystko o takiej mocy, bycia, sile życia. Nerw. Mistrzostwo to kupić buty na te zdenerwowane stopy. S...

rehabilitacja dzień 2

Awaria internetu, relacja z rehabilitacji przerwana, ale nie tylko z powodu awarii… tajemniczej terapii manualnej ciąg wtorkowy dalszy. Nie zadaję prowadzącemu pytań zbyt wiele, podoba mi się tajemnica rozluźnienia, a rozluźnienie jest tak wielkie, że po powrocie zasiadłam, ( zaległam na boku ), zrelacjonować drugi dzień rehabilitacji i zanim otworzył się dokument w microsoft wordzie, spałam. Układ nerwowy tak zareagował i się po prostu wyłączył. Ja mu pozwoliłam. Kilka ciepłych wtorkowych słów po dwóch godzinach oczekiwania na neurochirurga. Polineuropatia oraz zżarty L5 ( piąty lędźwiowy krąg w kręgosłupie ),który powoduje ucisk na rdzeń. Decyzją majstra, smażyć. Dalej czekać co zrobi kość, a moja w tym głowa by kość się „okościła”po wysmażeniu, by majster mógł coś zmajstrować. „Nieokoszczona” kość po operacyjnym odbarczeniu może się zapaść i narobić więcej szkody, kości można jeszcze pomóc cementem. I najcieplejsze ze słów o ucisku na rdzeń długo trwającym i trudności odwrócenia...

rehabilitacja dzień 1

mam loki. mam dwa tajemnicze mijsca w łopatkach, uciskane na terapii manualnej rano. mam trzecie tajemnicze zablokowane miejsce na żebrze, tym od Adama? masaż przebiegł sprawnie. Mążżżżż, musimy to dopracować, w ogóle nie było wesoło. tłumacze: od 32 lat cierpię na mega gilgotens-łaskotens, zwłaszcza nóg, jak próbuje masować Inżynier, mimo silnego sskupienia, zaciskania zę bów! wykrzykuję: jest wesoło i osobisty masaż kończyn dolnych kończy się. wczoraj koncert. pełno skryto i jawno wzruszeń. teraz tylko wspomnę. idę po G do przedszkola. mam dziś dobrą obstawę. opel combi, wujek D. i ciocia aż z Olsztyna!!! mam loki.

rozgoryczona

Mam ochotę powiedzieć, że nie robię kompletnie nic. Przesuwam się po domu, po klatce schodowej, do samochodu, do przedszkola, pod przedszkolem pobujam się na swoich kołkach wsparta o laskę. jestem takim dodatkiem do tego co się dzieje. Wczoraj tłumaczyłam Inżynierowi jak to jest, Kapitan Hook miał taką nogę z drewna, a ja mam takie dwie. Widziałam jak z gracją chodzą na szczudłach, mi jeszcze tego brakuje. Bujam się, wprawdzie do przodu, spocona i mocno już skołowana. Był piękny wtorek, powolny i powolna środa. Słońce. No nie robię nic, ale nie wiem czy mogę nazwać to nic. Jestem przede wszystkim uzależniona od owoców. Czasami nimi zmęczona, ale szczęśliwa jak o nich myślę, o soku i smaku. Jedzenie ostatnio sprawia mi ogromną przyjemność, zastępuje mi radość, którą ostatnio zgubiłam. Mam takie koło które zakreślam i czuje się, jak przy budzie, nocą obudziłam się z myślą. że to ulepiony, stający się ciężkim, schemat, który pomaga mi pełnić funkcje, ale mało w tym mnie. Wycofałam się. ...