Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2012

wyobraź sobie

Nie ma takiej chwili ani w ciągu dnia ani kiedy trwa noc kiedy nie śpię żebym zapomniała o tym że jestem chora od trzech lat ciągle w mózg jak podszewka cały czas cały czas ciągle. Ujawniam to. Wspakać!

trochę owsa?

Wczoraj się dowiedziałam, że jestem natchnieniem kulinarnym. Wzruszyłam się, że jestem i że jest mnie więcej niż tylko trochę pod miotłą. Jutro znowu piątek, drżę, nie drżę, czaruję w kuchni. Rano zaczarowałam Gustawa i zjadł owsiankę z pistacjami i kostką czekolady (gorzka 90% cacao). Ja też owsianka , bez dodatków, naturalny smak. Rano jeszcze szybkie ciasteczka owsiane. Dziś zaszaleliśmy z młodszym kuchcikiem i do naszego przepisu dodaliśmy opcję prażonego słonecznika. Trochę to trwało ( 3-4 minuty dłużej , ale dla niektórych to o wiele za długo), dlatego jak doszło do lepienia ciastek, Gustaw powiedział: To jest teraz twoja robota mama i oddalił się do psucia nitek na maszynie. Potem wyprawa po śliwki, zjedzone za warzywniakiem, żeby nie dźwigać Pierwsza śliwka była niedojrzała, uderzyła mnie w mózg obrazem spod drzewa w dzieciństwie. Ja byłam niecierpliwa jeśli chodzi o owoce zawsze. Pamiętam podchodzenie, sprawdzanie, dotykanie, zjadanie kwaśnych niedojrzałek i podgryzanie na d...

zasada owocowania

Jem śliwki jak najęta. Jem od wiosny to co idzie na ogrodzie. Szło chyba od krwawnika, mlecza, chabrów, truskawek, przez czereśnie, wiśnie, czarną i czerwoną porzeczkę, teraz śliwki. Czuje nadchodzącą modę na kabaczki i jego kuzynów, cukinie, dynie, patisony. Śliwki pochłaniam do południa, jak inne owoce, przed posiłkami. Owoc trawiony jest w jelicie cienkim za żołądkiem, przechodzi tam po 30 minutach, dlatego dobrze go wpuścić przed jedzeniem, żeby nie utknął i nie fermentował, czyli nie gnił. Dlatego od rana zajmuję się jedzeniem śliwek przed posiłkami. Zjadam ponad kilo, nie interesuje mnie racjonalne podejście do jedzenia śliwek. Nie interesuje, czasami nie wiem ile ich zjem. Dziś googlowałam śliwki i oczywiście są antynowotworowe. Mają jeszcze inne cudowne moce, nawet odmładzające. Efekt śledztwa: Śliwki są bogate w witaminy, A i E, która razem z witaminą C również w śliwkach się znajdującą tworzy zespół przeciwutleniaczy zwalczających wolne rodniki i zapobiegających chorobom. Do ...

zmiana piątkowego menu

Jestem jak wyprana nie wyspana. Pani doktor podczas gdy ja na bezdechu patrzy w swój ekran jej lekka zabawna blond prosta grzywka fisiuje na bystrym czole i spontanicznie odwraca się do mnie -Piękna krew! Skąd sobie pani tyle tego nazbierała? po czym równie miło i delikatnie -Nie wytrzyma pani tej chemii. No i cóż to może znaczyć…? Ten lek biologiczny ma największą skuteczność wraz z cytostatykami, czyli chemią. Moja krew nie nadąża się odrodzić w tydzień, dla podtrzymania leczenia, pani doktor podjęła decyzję o wyłączeniu cytostatyka na rzecz utrzymania ciągu leczenia biologicznym lekiem. Jako szara mysz nie zapytałam o spadek skuteczności, jako szara mysz nie odezwałam się nawet nic tylko pokiwałam głową, tak sobie pociągnęłam za niewidoczny sznurek pod brodą w dół i podziękowałam za wizytę. Wychodząc nie wiedząc czy jestem szczęśliwa w połowie czy nieszczęśliwa w połowie. Czasami myślę że odziera mnie ta bezradność z sił. Czasami tak myślę. To przechodzi, złość też przejdzie. Teraz ...

1:16 już się wyspałam

Gustaw od dziś ma sąsiada, już do niego dzwonił w pewnej sprawie, żeby podlał nam nasionka, bo zostawiliśmy na parapecie. Mój sąsiad Totoro. To też będzie mój sąsiad. Studio Ghibli znowu nam coś dało ładnego. http://www.youtube.com/watch?v=TuLX50_5UAI

odroczona

Siódma rano. Słońce po deszczu, sierpień. Powietrze lekkie. Ciepłe. Skoda, Tadek, schody, bardzo długi korytarz, Zdrowaś Mario. Pobranie krwi. Czekanie. Jeszcze rozmowa, mocno zaniżam średnią wieku w poczekalni i znowu słyszę, że taka młoda jestem i chora. Oj oj, nie dziś, po dwudniowej dawce szycia jestem napełniona jakimś szczęściem, jakby przewietrzona energią. Siedzę i się nie boję, a może powinnam, tydzień temu cichutko, prawie nieruchomo, pokornie mijały minuty do dziewiątej i udało się. Dziś w gabinecie szybkie spojrzenie w ekran, hemoglobina piękna 12! Niestety małopłytkowość, poniżej 40 czegoś tam. Do domu. Wypis, pacjentka w ogólnym stanie dobrym idzie do domu. Pani doktor nie zauważyła żalu, złości, bezradności, małej łzy i mojej chęci zniknięcia z tej podłej sekundy. Gówno. Nie znajduję innego słowa. Pacjentka udała się do domu i zżarła miskę śliwek. Potem zniknęła za maszyną, przerobiła i uszyła wiele, nie przeszkadzało jej, że maszyna trochę plącze nici, nic nie jest dos...

minimalizm

Dwa lata temu zaczęłam redukcję posiadanych rzeczy. Posiadanych. Jestem, byłam, może jeszcze trochę jestem nałogową zbieraczką. Rzeczy ładne ciągną mnie i żądają posiadania, tylko teraz sito ma coraz mniejsze oczka. Jestem czujna, bo uwielbiam rzeczy. Pojawiło się mądre sito, więcej refleksji nad mieć, posiadać, chcieć, marzyć. Mieć i korzystać, mieć i zapomnieć. Chwila nabywania towaru to uczucie euforyczne, w mózgu dobrze wyczuwam i rozpoznaję ogłupienie radosną wizją posiadania. Coraz więcej mam. Coraz bardziej mi się przyda. Coraz bardziej chcę. Widzę nowe potrzeby. Przyjemność może zmienić się w nałóg. To przeszłość. Przyszła do mnie ochota czystek, wyrwania nieraz cząstki przeszłości, pozbywam się, ważę wartość sentymentalną, użytkową, prognozuję chęć powrotów do rzeczy i jestem twarda. Coraz twardsza. Ograniczam wszystko co możliwe, ostatnio utknęłam w szafach z ciuchami, rozdaję na potęgę, a jeszcze bardziej oczyszczające są przeróbki i dawanie drugiego życia rzeczą znudzonym,...

moja nać

Kazaliście pić nać pietruszki to i zapycham tymi wiechciami sokowyciskarkę, gorzkie ale daje radość, łykam bez cytryny, choć czuję, że by pasowała. Hematolog mówi, że nic w sprawie krwi nie mogę zrobić, a ja robię swoje i może jest w tym śmieszność, ale jeżeli burak mi nie pomoże to kto?! Kiszone, wyciskane, pietruszkowanie plus steryd, który podtrzymuje płytki, niech mu będzie, że jest ważny. Jadę jeszcze na fali wspomnień, podróże kształcą. Tadek już dawno w pracy, a ja wciąż, podaję Gustawowi toruńskie pierniki na spacer. Dokonała się niespodzianka w Toruniu w Ratuszu ( Muzeum Okręgowe ), szłam patrzyłam i CYBIS Bolesław, mój ulubiony, wisi, widzę go na własne oczy, otwieram brzuch, łapię oddech, wołam Tadka, podnoszę głos, ale mi dobrze. Gazeciarka, patrzyłam i parzyłam, napatrywałam i zabrałam sobie trochę na kanapę do Wrocławia. Leżę. Lubię się gapić. Poniedziałek, łopatki szczypią, ale nie bolą tak by czegoś nie móc, można zorganizować czas i nagle mówię do inżyniera, że już s...

pradziadkowi prawnuka pokazać, między piątkami

Tak to jest sezon urlopowy i My między tymi piątkami też, też wakacje. W poprzedni piątek pod gabinetem po cichu zajadam śniadanie. Po pobraniu krwi już nic nie mogłam zrobić, jak tylko czekać jaka Ona jest. O 7.00 pobranie, założenie wenflonu do wlewy kroplówki, potem rejestracja i siad płaski pod gabinet i czekanie. Pani doktor schodzi z oddziału na wizyty około 9.00 i zagląda w oczy, a potem morfologia i biochemia krwi. Napięcie narasta, chwila ciszy i…..odrodziła się. Ładnie powiedziane. Moja krew odrodziła się, a ja ją znowu bam! ( Jak nie chorowałam to nie wiedziałam, że tak zwana chemia, którą się podaje w kroplówkach, to jest toksyczna trucizna, a jej dawka jest tak obliczona, żeby organizm mógł ją jakoś strawić ). Tak więc po odrodzeniu, znowu Bam! Trzy godziny wlewu na śpiąco, chemia się sączy, ja o niej mimo wszystko myślę jak o lekarstwie. Każda kropla skłania do odwetu komórki mutanty, a moje komórki odradzają się. Śpiącą przewiózł inżynier w pierwszy etap podróży. Cel...