Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2012

nowy magnes ma swoją lodówkę

Wyjechaliśmy, poprosiłam Tadka, żeby mnie wziął gdzieś sprzed bloku, żeby przekonał Gustawa, że za blokiem też jest fajnie i pojechaliśmy. Popołudniu w niedzielę szukałam pamiątki i mam. Znalazłam, majtki, ale nie są zwykłe, mają autora, który podpisał się pod nimi. Moje łopatki znowu nie wytrzymują obciążeń codzienności, znowu jakoś rozpaczam. Znowu pragnę, tak jak Tadek, mieć taki spokój i nie zadawać pytań Gustawowi, czy mnie będzie pamiętał? Szukając rozrywki, dziś wpadłam na pomysł, żeby zrobić wypasione grzanki! Prawie kupiłam majonez, prawie obejrzałam film, jakbym powiedziała, że prawie nie myślałam o swojej krwi i jej małopłytkowości to bym skłamała. Piłam sok z buraka, jadłam witaminę k dla niemowlaka ( to inwencja własna ), piłam sok z aroni, jadłam barszcz, witaminę b6, tabletki z żeń-szenia, sterydy, witaminę c. Utrzymuję równowagę na schodach. Charlotte Beaudry, Bez tytułu, 2010- ( ale widzę że to majtki ).

przeszłość, czyli co dobrego w piątek?

W ten piątek nie pospałam…słaba krew, kolejna dawka leku odroczona na tydzień. Wyznaczone są parametry krwi poniżej których nie można podać chemii. A moja krew pragnie żurku, gotuję go co dzień nawet dwa razy dziennie oraz ogórkową. Barszcz ukiszony i ogórki od dziadka i babci w pogotowiu, syczą, małosolne za chwilę kiszone. To normalne, kwas odbuduje moją nadszarpniętą lekami florę. Dobrze, że są dobre bakterie, dobrze, że mi się marzą i dobrze, że są takie tanie! Przyszłam ze szpitala i czułam się jak pies, co go pogonili spod płotu. Poczułam, że chcę się śmiać. Gustaw na drzemkę, a ja do swoich sprawdzonych metod. Za około 4 lata będę mogła powiedzieć, że od około 20 lat niezmiennie rozśmieszają mnie „Przyjaciele”. Inżynier uposażył mnie w całe odcinki. Jutjub prezentuje tylko skrawki, dobre i tyle. http://www.youtube.com/watch?v=4SsWZRzobC4&feature=plcp ps. Co dobrego w piątek? Pani doktor pyta czy ta wysypka po leku jest na całym ciele? Odpowiadam, że tylko na twarzy. Pani do...

śpiąca królewna

Piątek dniem śpiocha, ogłaszam. Zwaliły mnie z nóg, środki uspokajająco – nasenne podane mi rano, przed piątkową chemią. To mój obowiązek, tak chce producent mojego złotego leku. Bam i śpię. Śpię smacznie do soboty rano, choć zmieniają się miejsca, ludzie, nawet chwila zabawy z Gustawem, tylko nie książka (!!!) Synu, bo mama zaśnie. W sobotę ból głowy jak stodoła i warczenie. Szczekam na indżyniero, jakby to on mnie tym młotem w tą stodołę. Chwila, chwila, chwila. Łagodnieję, kiedy ból znika. Uknułam złośliwe misz masz: Złość narasta nieraz tak szybko! W moim leżeniu złość się snuła jak mgła o świcie, cicho. Złość, żal, zazdrość, strach. Potrzebne to? Cierpliwość i jej koniec. Cierpliwe trwanie w chwili takiej jaka jest, nie wszystko MUSI. Wolę, by chciało, a zazwyczaj…muszę, przynajmniej tak mi się wydaje. Planowanie i wyobrażanie sobie. Oczekiwania czasami są tak zbędne. Czasami psuja sałatkę i zostają dziesięć lat w sercu. Kiedyś kroiłam sałatkę koleżance, pomyślałam, że dobre będą ...

zupa na gazie

Tak, zupa na gazie, ja bez gazu. W piątek dostanę do żył com chciała. Jestem jakby zbyt trzeźwa, cieszę się, a jednak, moje sokole oko wybiega już do przodu. Zmąciłam wodę, rozdarły mi się myśli. Jest tak, że jak do czegoś dążymy i okazuje się to realne pojawia się nowy cel, problem. Ja zaczęłam kręcić nosem, bo za drogo, zabieram zbyt dużo pieniędzy, czasu, uwagi. Terapia będzie trwała 12 tygodni i myślę sobie co potem? Przełożyłam udziały w zdrowieniu, większe otrzymała teraz medycyna, choć ta mnie odrzuciła, ja znowu do niej w konkury. Wielkie udziały ma terapia naturalna, a ja się tej chemii tak chwyciłam jak tonący brzytwy, a w głowie to mi już tylko Gemzar Gemzar, wody po dziurki w nosie! A gdzie mój eliksir?!! ( Ten eliksir jest jak wiara, podpowiadam, gdyby ktoś miał mnie za totalną szamankę. ) Dlatego wszystko sobie na nowo, w południe, podczas pomidorowej z lanymi kluskami poukładałam. Gemzar daje mi czas bym mogła swoimi metodami, które są wolniejsze działać. No i okazał...

karoliny antoniego

Leże. Zaplanowany obiad jeszcze w myślach. Leże w domu jem wiśnie i myślę, by sobie popluć pestkami przed siebie. To jest coś, ten świst powietrza. Nie mam zbyt wielkichh pretensji do nfz, tylko do siebie, że daliśmy się zwieść i nie przygotowaliśmy szybkiego odwrotu. Teraz z poczuciem strat pędzimy. Inżynier znowu puka po ludziach różnych maści i profesji. Profesorzy, lekarze, dyrektorzy, farmaceuci, fundacje. Sprawa się zagęściła i utknęła w jednym punkcie. Sprzedaży? Zakupu? Ja, jak głodna krowa na pastwisku, na za krótkim powrózku muczę głodna i przerażona. Czuję, że jestem wymagająca, aż wstyd, ale trudno się powstrzymać. Dwa punkty w łopatkach, muczą najgłośniej. Nocami chodzą burze. Lipiec porusza firanami, wchodzi wilgoć szparą potem szum wiatru, wszystko to pcha się nachalnie kroplami, deszczem kapie, leje. Rano wysycha, ale rośliny opite. Ostatnimi dniami napięcie sięga wysoko. Mój proces zdrowienia już się zaczął, nie wątpię. Wzmacniam go różnymi drogami i warto dołączyć do...

ograniczenia

Poniedziałek. Odmowa nfz. Stoję w takim wirze, który robi się w korku podczas wypuszczania wody. Porywa żal, trochę złości, a w pierwszym momencie, krzyk, gardłowy przez łzy do nieba. Prawie się puszczam, oddaję rozpaczy, ale zupa na gazie. To, że właśnie gotowałam zupę, było dla mnie początkowo głupie. Niewygodna, niezainteresowana zupa, wesoła idiotka, bulgotała bez zrozumienia, jak psu na budę, bez smaku. Gustaw i jego zupa. Niezmiennie od trzech lat, około 13.00. Dziś była pomidorowa. Nic nie zakłóciło rytmu dnia. Zupa jest moją ulubioną potrawą. Do pionu, już! Czas jest sztywny, straciliśmy ponad miesiąc na czekanie, zwiedli nas. Tadeusz ulubiony inżynier, już jest w mieście, my zjedliśmy zupę, a on był w enefzecie, szpitalu na Weigla, Hirszfelda i Kamieńskiego. Wycieram Gustawowi paszcze, a inżynier szuka, jak podać mi cytostatyki. Nie jest to proste, nawet jak sami za to zapłacimy. Moja rozpacz jest, bo czuje jak on mnie żre! Od dwóch tygodni to jego szczypanie po łopatkach, do...