Wizyta u sąsiadów za Nysą Łużycką przyniosła mi kolejną nadzieje, znowu napełniłam powietrzem płuca i będę oddychać tą eksperymentalną terapią. Spotkanie odbyło się rano. Wyspany niemiecki profesor kilka razy rysował w powietrzu całą dłonią znak zapytania… myślałam potem o tym, że chciał nas ochronić, że wyglądaliśmy jak młode pisklaki co przyjechały o świcie po cudowny lek, chcą zabrać eliksir i wrócić do domu, wypić i zapomnieć o sprawie. W końcu wskazał trzy opcje, a jak wychodziliśmy błogosławił nas. Ja to złapałam, mi starczyło, jest kolejny krok, nawet tip top. Biorę. Jestem!!!! Piliśmy potem herbatę i jedliśmy nasze nieoclone kanapki. Nadleciał wróbel, wpatrywał się bystro w polską bułę, to odłamałam mu kawałek i chciałam rzucić, wtedy podleciał, jak helikopter zatrzymał w locie i zjadł mi z ręki. Konin jest dla mnie ojczyzną, ziemią na której odrosłam. 19 maja niecierpliwie spoglądałam na telefon wyczekując informacji o akcji z Konina, Polska Biega. Jestem zaszczycona, dzięku...